środa, 27 czerwca 2012

summertime...



"Za początek lata!" – jeszcze wczoraj ten toast wznosiłam kubkiem gorącego kakao, bo zmrożone Prosecco jakoś nie najlepiej komponowało się z grubym swetrem i ścianą deszczu za oknem.

 
  


Dzisiaj, pierwszy raz od wielu dni, można naprawdę poczuć, że to jednak lato. Inna energia, okulary przeciwsłoneczne i…natychmiastowa myśl o wypoczynku.

Chociaż dzień-dwa poza domem, z dala od obowiązków i codziennego zaganiania. W zeszłym roku o tej porze już pochłaniałam wszelkie możliwe przewodniki i opracowania na temat Lizbony- tylko po to, żeby potem wtapiać się w nią na własną rękę i poznawać, chłonąć wszystkim zmysłami. Te wakacje nie zapowiadają się spektakularnie, ale…czy wszystko zawsze trzeba skrupulatnie planować?... :-)