"Za początek lata!" – jeszcze wczoraj ten
toast wznosiłam kubkiem gorącego kakao, bo
zmrożone Prosecco
jakoś nie najlepiej komponowało się z grubym
swetrem i ścianą deszczu za oknem.
Dzisiaj, pierwszy raz od wielu dni, można naprawdę
poczuć, że to jednak lato. Inna energia, okulary przeciwsłoneczne i…natychmiastowa
myśl o wypoczynku.
Chociaż dzień-dwa poza domem, z dala od
obowiązków i codziennego zaganiania. W zeszłym roku o tej porze już
pochłaniałam wszelkie możliwe przewodniki i opracowania na temat Lizbony- tylko
po to, żeby potem wtapiać się w nią na własną rękę i poznawać, chłonąć
wszystkim zmysłami. Te wakacje nie zapowiadają się spektakularnie, ale…czy
wszystko zawsze trzeba skrupulatnie planować?... :-)